Pod Mnichem rozmawiałem z gościem na którego dzień wcześniej zjechała lawina. Podchodził z ekipą pod Kazalnicę prawidłowo wg wszelkich zasad - na wprost tak żeby nie podciąć płyty i takie tam inne, więc wszystko szło ładnie i pięknie aż do chwili kiedy kilka metrów przed nimi zerwała się ogromna płyta i jak walec najechała na nich. Nic się nikomu nie stało - zjechali razem nią tylko kilka metrów, zatrzymali się, wygrzebali i OK, ale niesmak i rezerwa do łażenia po śniegu pozostała. Pytałem ile czasu mieli na reakcję - 2 sekundy ! i nikt nie zdążył nawet pomysleć, oczywiście wewnątrz lawiny nic już sie nie dało zrobić, podobno paskudne uczucie... Po prostu - nikt nie zna dnia ani godziny. Gość poszedł dalej sam na Szpiglasową, a ja z braku czasu tylko do Doliny za Mnichem.
Przepraszam - wiem że za dużo zdjęć z Mnichem, postaram się GO ograniczać w przyszłości :-) FIN !